Blog

Malina w Senegalu | Blog #4 | Pod Baobabem

2020-02-14 13:56:25

Miejscem centralnym każdej wioski jest plac zwany publicznym, czy też może lepiej — społecznym. Nad placem społecznym Bedików w Andiel rozpościera swe potężne gałęzie olbrzymi baobab. Te pełne tajemnicy i czarów mistyczne drzewa są tak charakterystyczne nie tylko dla krajobrazu Senegalu, ale także dla wielu innych rejonów Afryki. Często przypisywano im właściwości magiczne. Oglądałem stado krów jednego z mieszkańców wioski Pofin. On z pełną powagą pokazywał wąską przestrzeń między dwoma zrośniętymi przy ziemi baobabami, wyjaśniając, że nigdy między nimi nikt nie przeszedł, mimo że przecież miejsce na to jest. Nie ma na ziemi takiego śmiałka. Nikt tego nie przeżyje. Zaraz zaoferowałem mu swoje usługi w tej sprawie. Błagał mnie bym tego nie robił. Oznajmiłem mu, że jestem chrześcijaninem i nic mi nie grodzi. Odparł, że i on jest wierzący, dalej jednak ze łzami w oczach nalegał, abym się opamiętał. Gdy odstąpiłem, bardzo mu ulżyło. Wracał do domu w przekonaniu, że ocalił życie białemu, że ocalił katolickiego księdza. Sam nie dość, że był skoczkiem spadochronowym, to jeszcze jednym z najlepszych gospodarzy w okolicy. Nawet to go nie uchroniło przed żywą wiarą w zabobony, czary i mistyczną siłę baobabów.

Baobaby

Prawdą jest, że drzewa te w swym wyglądzie mają coś niezwykle dostojnego, mistycznego. Jakieś zaklęte milczenie, jakby obecność. Uważano je często za niezwykle stare. Niektóre faktycznie mogą mieć nawet pięćset lat, a najstarsze dochodzą do lat tysiąca. Wypełnione są miąższem i wodą. W pniu jednego drzewa może być nawet sto tysięcy litrów wody. W porze deszczowej piją jak gąbka, a zapas wody wystarcza na miesiące suszy. Należą do rodziny ślizowatych i podrodziny wełniakowatych. Czy zatem da się z nich pozyskać wełnę? Nie jest to myślenie aż tak naiwne. Gdy się ich drewno wysuszy, nie nadaje się ono na konstrukcję, ani na opał. Porowata struktura świetnie pływa po wodzie i może służyć jako pływaki przy sieciach lub łódkach. Można też zeskrobywać wierzchnią warstwę pnia i z otrzymanych włókien łatwo już wytworzyć całkiem silne liny, albo papier. Wiele baobabów ma na sobie ślady takich działań. Kora tych drzew oraz ich liście są też używane jako środek przeciw febrze, dyzenterii, zapaleniom oczu czy nerek. Korzenie młodziutkich baobabów są jadalne, ale nie wiem, jak smakują. Za to liście są używane do celów gastronomicznych w celu przyrządzania pysznych sosów. Największym zaś rarytasem jest zwany „małpim chlebem” biały proszek ukryty w owocach, które wielkością i kształtem przypominają piłkę do bejsbola. Proszek ów tworzy w wodzie zawiesinę — świetny napój: kwaskowaty, orzeźwiający, zawierający ogromne ilości witaminy C.

Baobaby
Baobab

Inicjacja

Pod takim właśnie drzewem na placu społecznym w wiosce Andial zapadają najważniejsze decyzje dotyczące życia tej społeczności. Tu się świętuje, tu też zbiera się młodzież by pograć w różne, często wymyślone naprędce, gry i zabawy. W spotkaniach ważnych, gdy zapadają decyzje lub wyrabia się stanowisko w jakieś sprawie, udział biorą mężczyźni, którzy przeszli przez inicjację, zaś możliwość zabierania głosu zależy od statutu społecznego. Są grupy wiekowe, tworzą je mężczyźni, którzy wspólnie przechodzili przez inicjację. Ona buduje bardzo silne, zobowiązujące więzi, które pozostają do końca życia. Jak kiedyś jeden rocznik wspólnie przeżytego wojska. Inicjacja jest elementem sine qua non istnienia plemienia. Ona wyrabia pogląd na świat, na życie, uczy zachowań i postaw. Chłopcy przechodzący inicjację opuszczają dom rodzinny, zamieszkują razem w domku położonym tuż obok placu społecznego i żyją pod opieką „Masek” — odpowiedzialnych za przeprowadzenie ich przez inicjację. Nie jest prosto wytłumaczyć, co to jest „Maska”. To jakiś stwór. Gołym okiem widać, że jest to przebrana specyficznie nie do poznania osoba ludzka. Ale tu pojawia się też przestrzeń wewnętrznego przekonania, wiary, że oto pojawiają się siły ponadnaturalne, moce już nie pochodzenia ludzkiego. Pojawiają się „Maski” na różne okazje i święta, ale są i te „Maski”, które odpowiadają za proces dojrzewania i wychowania młodych chłopców. One przychodzą nie wiadomo skąd, mają bardzo specyficzny sposób poruszania się, wydają dziwne głosy. To ma swój niesamowity urok, którego świadkiem jest cała wioska. Jest to barwne widowisko. Czasami nawet pojawiają się turyści, by to podziwiać.

Plac społeczny pod wielkim baobabem

W pierwszym okresie inicjowani śpią razem właśnie w tym domku do tego przeznaczonym, ale w późniejszym okresie mogą spać w każdej innej chacie wioski, która należy do mężczyzny po inicjacji. To, co dzieje się w tym czasie, jest sekretem plemienia. Wiadomo tylko tyle, że są różne etapy. Jest też czas, który spędzają poza wioską. Wychodzą do tak zwanego „świętego lasu”. Tam uczą się żyć z przyrodą, dostają różne zadania, instrukcje, pouczenia. Jest to też jakaś szkoła przetrwania, ale to przede wszystkim nauka ich mądrości, mądrości ludowej. Sposobu bycia, zachowania się, sposobu odnoszenia się do starszych i do kobiet, kształtowania stosunków rodzinnych: z braćmi, rodzicami, dziadkami. W zasadzie porządkują całą sferę moralną. Odbywa się wejście w dorosłe życie społeczne. Cześć obrzędów jest publiczna i cała wioska w nich uczestniczy, można je obejrzeć, ale część, szczególnie pobyt w „świętym lesie” należy do tajemnicy plemienia, a ta nie jest nikomu zdradzana. Uczą się tam choćby specyficznego sposobu porozumiewania się, który nie jest nikomu znany, nawet kobietom z tej samej wioski. Specyficzne znaki dźwiękowe, gwizdy, ostrzeżenia przed niebezpieczeństwem — wszystko to jest częścią inicjacji. W wiosce Andiel proces inicjacji trwa dość długo, bo około sześciu miesięcy, i poddawaniu są mu dość młodzi chłopcy. Dla nas, patrzących na to z boku, może wydawać się to trochę za wcześnie. W plemieniu Bassari są to już starsi chłopcy gdzieś w wieku około szesnastu lat. Co nadaje tym obrzędom pewien głębszy sens.

Chłopcy przechodzący inicjację
Chłopcy przechodzący inicjację

Wszystko zaczyna się od specyficznego sposobu ubrania i uczesania. Chłopcy już na długo wcześniej zapuszczają dłuższe włosy, by matki mogły zapleść im warkoczyki. Zostają zaopatrzeni w kolczyki i paradoksalnie przypominają wyglądem bardziej dziewczynki niż młodych chłopców. Nam Europejczykom może się wydawać, że obrzędy inicjacyjne zaczynają się od przebrania takiego chłopaka w dziewczynę. Czy wskazuje to na konieczność przyjęcia, zaasymilowania swej kobiecej części osobowości zanim rozpocznie się kształtowanie męskości, tego stwierdzić nie można i pozostaje tylko jako nieuzasadniony bezpośrednio domysł. Dla mnie osobiście obrzędy te kojarzą się z tym, czym mogłoby być przygotowanie do bierzmowania w Kościele katolickim. Zamiast wkuwania regułek i podstawiania do podpisu kartek będących dowodem pełnego braku zaufania, może warto od starego plemienia Bedik nauczyć się czegoś sprawdzonego. Chodzi mi oczywiście o zasadę, a nie o szczegóły. A swoją drogą postać „Maski” uważam za coś symbolicznego. Postać, która ukrywa się za ludzkim przebraniem. Jest niepoznana, tajemnicza, prowadzi przez trudny etap życia, wspiera i stawia wymagania. Jest z innego świata. Dla mnie to dowód wielkiej tęsknoty za transcendencją, za Bogiem, który bierze udział w naszym życiu. Jest Panem i nauczycielem. Jego niecodzienny sposób poruszania się i niezrozumiałe dźwięki wskazują właśnie na to, że pochodzi z innego porządku. Jedno jest jasne: bez Niego, bez oddania się Jemu nie sposób przejść do życia dojrzałego. Dla mnie to prawdziwa i głęboka tęsknota za chrześcijaństwem. I właśnie w tym, bardziej niż w ucieczce przed islamem, upatruję źródła tej ogromnej dozy życzliwości dla chrześcijaństwa.

Malutki kwitnący baobab przed chatką Bassari